środa, 14 sierpnia 2013

Ja po otrzymaniu pozytywnego wyniku na HIV

Dzisiaj piszę o tym jak się czułem i co spowodowało, że pozwoliłem po niedługim czasie od odebrania potwierdzającego wyniku na HIV pomóc sobie.

Gdy dotarło do mnie, że mam to coś, poczułem się, jakbym spadał w nicość, która jednocześnie była trumną. Myślałem tylko i wyłącznie o śmierci. Dodatkowo czułem się jak śmieć informując fajnego chłopaka, którego niedługo wcześniej poznałem, że to mam. Choć nie było między nami penetracji, tylko seks oralny, ale stwierdziłem, że tak trzeba. (Kiedyś napisałem do niego sms-a. Nie odpowiedział.) W pierwszy wieczór tylko się upiłem. Na następny dzień, będąc w kuchni, przygotowując śniadanie, mając nóż w ręce przez chwilę miałem pustkę w głowie i tylko się na niego patrzyłem. Ocknąłem się, gdy do kuchni wszedł właściciel mieszkania. Pomyślałem, że muszę udawać, że wszystko jest w porządku, że wszystko jest jak zwykle. I weszło mi to w nawyk, w jakiś sposób mi to pomagało, że ludzie nie widzą po mojej twarzy czy zachowaniu, że coś jest nie tak.

Dzięki temu, że jestem racjonalny i staram się myśleć logicznie, stwierdziłem, że samo udawanie przed ludźmi nic nie da. Ktoś musiał mi pomóc. Poszedłem na grupę wsparcia, myślałem, że poczuję się lepiej, gdy poznam innych ludzi w takiej sytuacji jak ja, i może powiedzą, że wszystko jest okej, że nie jest tak źle jak myślałem. Także poszedłem na kilka spotkań z panią psycholog. Myślę, że mnie to uspokoiło w jakimś stopniu. Ale tak naprawdę chodziło o moje emocje. Smutek, żal, gniew. Żadnych pozytywnych emocji. Stwierdziłem, że jakoś muszę nad tym zapanować, kontrolować swoje emocje. To stało się dla mnie ważne i nadal jest. Myślę, że trochę otoczyłem serce szczelnie murem, często się czułem jakbym grał. Może taka była cena ujarzmienia negatywnych emocji.

Nie myślę o samobójstwie, nawet przeszedł mi gniew na tego faceta. Myślę o przyszłości, skończeniu studiów. Może się ktoś znajdzie, komu nie będzie przeszkadzał HIV, leki i problemy z tym związane. Czasami zdarza mi się wpaść w dołki, ale przez to, że jestem sam, co się też wiąże z wirusem, choć nie w całości, nie bezpośrednio.

Kilka miesięcy po otrzymaniu wyniku miałem następny szczebel do przejścia - leki. Wprowadzili mi je wcześniej, bo miałem problemy z płytkami krwi. Bardzo mała ilość. Wieczór czy dwa przed ich wprowadzeniem upiłem się. Tak wyszło. Poznałem fajnego faceta, trochę starszego ode mnie, 9 lat. Po tym jak się upiłem odprowadzał mnie, ale zaszliśmy jeszcze do Parku Krakowskiego. Było gdzieś przed 4 nad ranem. Powiedział mu o wszystkim. Otworzyłem się. Był miły, pocieszał. Można powiedzieć, że mur wokół serca padł. Potem kilka razy się spotykaliśmy, gadaliśmy. Tak naprawdę to nie wiedziałem, czy to miłość czy nie, wcześniej się nie zakochałem. Ale pewnego wieczoru dostałem od niego wiadomość... Jakby nie mógł mi tego osobiście powiedzieć? Powiedział, że niedawno zerwał z kimś i był to toksyczny związek, trwał dwa i pół roku, czy jakoś tak. Przez kilka minut miałem problemy z nabraniem powietrza, oddychałem ciężko. Potem się uspokoiłem i wzniosłem swój mur na nowo.

Mam nadzieję, że trafi się ktoś, dla kogo warto będzie na stałe usunąć ten cholerny mur...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz